Rosyjscy obserwatorzy nie kryli zdumienia w sprawie afer dyplomatycznych Lewandowskiego

Rosyjscy obserwatorzy nie kryli zdumienia w sprawie afer dyplomatycznych Lewandowskiego

W ostatnich dniach ponownie głośno zrobiło się o aferze, która po raz pierwszy wyszła na jaw w lipcu 2021 roku. Wówczas Onet dotarł do dokumentów śledczych, z których wynikało, że policja zatrzymała na gorącym uczynku łódzkiego naukowca Zbigniewa D., w przeszłości działacza piłkarskiego, który przyjął pieniądze i przekazał dyplom magisterski osobie, która na jego uczelni nie studiowała, a za tytuł zwyczajnie zapłaciła.

Śledczy zajęli się sprawą, gdy zgłosiła się do nich jedna ze studentek uczelni wyższej. Oprócz Lewandowskiego dyplomy od Zbigniewa D. mieli otrzymać także m.in. Jacek Góralski i Arkadiusz Milik.

Teraz znów zrobiło się głośno o aferze z dyplomem Roberta Lewandowskiego za sprawą wpisu dr Barbary Mrozińskiej na portalu X. „Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w Łodzi. Piszę to z całą odpowiedzialnością, bo 'zdał’ u mnie dwa egzaminy. O wszystkim dowiedziałam się w czasie przesłuchania jako świadek w tej obrzydliwej sprawie” – napisała wykładowczyni.

Więcej o całej sprawie można przeczytać —> TUTAJ . Afera dotarła już także od mediów poza granicami Polski. O sprawie poinformował rosyjski portal Sport-express, tytułując swój artykuł: „Lewandowski kupił dwa dyplomy? Stał się oskarżonym w zakrojonym na szeroką skalę śledztwie”. Rosjanie podkreślają, że wątpliwości nie budzą tytuły uzyskane na uniwersytecie w Warszawie, gdzie kapitan reprezentacji Polski studiował aż 13 lat.

Informacje o dwóch dyplomach

Informacje o dwóch dyplomach Lewandowskiego z Uniwersytetu Łódzkiego wyszły na jaw podczas zakrojonego na szeroką skalę policyjnego śledztwa – o tych świadectwach nie wiedzieli nawet wykładowcy uczelni. Przez kilka lat funkcjonariusze organów ścigania prowadzili sprawę handlu dyplomami na dwóch prywatnych uczelniach, w wyniku której aresztowali niejakiego Zbigniewa D. – w jednej pełnił funkcję rektora, w drugiej stanowisko to należało do jego żony. Nawiasem mówiąc, mężczyzna był w przeszłości piłkarzem ” – zauważają na portalu Sport-Express.

Powołują się także na wpis w mediach społecznościowych dr Barbary Mrozińskiej. „Śledztwo w tej sprawie toczy się od ponad pięciu lat, ale o udziale Lewandowskiego w aferze wyszło na jaw dopiero teraz. Policja nie skontaktowała się jeszcze z piłkarzem , a on sam nie udzielił żadnych komentarzy” – podsumowują.