Czy próba zamachu na Trumpa stanie się punktem zwrotnym w historii? Kluczowa rola demokratów

Czy próba zamachu na Trumpa stanie się punktem zwrotnym w historii? Kluczowa rola demokratów

to oczywiście niezwykle istotny – i mroczny – moment dla amerykańskiej polityki. W obliczu rekordowej polaryzacji politycznej społeczeństwa jego konsekwencje mogą być tragiczne. Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z czymś bezprecedensowym, albo czymś, co zapewni Trumpowi wygraną w listopadowych wyborach prezydenckich.

Zamachy na amerykańskich prezydentów Pierwsze skojarzenie, które pojawia się najczęściej w głowach odbiorców, to udany zamach na prezydenta Johna F. Kennedy’ego w listopadzie 1963 roku w Dallas. Śmierć Kennedy’ego była wydarzeniem, które na trwałe zapisało się w amerykańskiej – i światowej – wyobraźni politycznej.

Rzecz w tym, że Kennedy nie był kandydatem na prezydenta, a urzędującym prezydentem, a zamach nie skończył się dla niego draśniętym uchem, tylko śmiercią. Sobotnia próba zastrzelenia Trumpa ma zatem mało wspólnego zarówno z zamordowaniem Kennedy’ego, jak i z innym pojawiającym się porównaniem – udanym zamachem na Abrahama Lincolna w 1865 roku.

Lepsze analogie znajdziemy w mniej odległej przeszłości. W maju 1972 roku gubernator Alabamy George Wallace, jeden z przodujących kandydatów w prawyborach prezydenckich Partii Demokratycznej, został w trakcie własnego wiecu wyborczego czterokrotnie postrzelony przez zamachowca. W wyniku odniesionych obrażeń Wallace był do końca życia sparaliżowany od pasa w dół.

Gubernator Alabamy wygrał dwa prawybory stanowe, które odbyły się w dzień po zamachu, ale nie był w stanie kontynuować kampanii i nie zdobył partyjnej nominacji. Gdy ponownie ubiegał się o prezydenturę w 1976 roku, zajął dopiero piąte miejsce w partyjnych prawyborach.

We wrześniu 1975 roku ówczesny prezydent USA Gerald Ford przeżył dwa zamachy na swoje życie na przestrzeni zaledwie 17 dni. Rok później przegrał wybory prezydenckie. W marcu 1981 roku Ronald Reagan został postrzelony przez Johna Hinckleya Jr, który chciał w ten sposób zaimponować aktorce Jodie Foster, na punkcie której miał obsesję.

Reagan ledwo uszedł z życiem, spędził 12 dni w szpitalu. W wyniku zamachu liczba Amerykanów pozytywnie oceniających Reagana urosła o 8 punktów procentowych, a on sam był przekonany, że ocalił go Bóg. W ciągu paru miesięcy społeczne zaufanie do Reagana wróciło do poziomu sprzed zamachu.

Wbrew dominującej obecnie narracji, A mowa tym razem o Donaldzie Trumpie, a więc kandydacie, o którym ogromna większość społeczeństwa ma bardzo wyrobione – i skrajne – zdanie. Doskonale pokazuje to , że bezpośrednio po zamachu pojawiła się lawina teorii spiskowych, zgodnie z którymi mieliśmy do czynienia z „ustawką”, kolejnym medialnym spektaklem byłej gwiazdy telewizyjnych reality shows, mimo że w zamachu zginął zarówno atakujący, jak i jeden z uczestników wiecu.

W obecnym środowisku informacyjnym, w którym uwaga publiczna przeskakuje z tematu na temat na przestrzeni dni i godzin, od listopada dzieli nas wieczność. Pierwsze reakcje sympatii i współczucia dla Trumpa mogą szybko ustąpić miejsca obrzydzeniu na to, jak cynicznie i obcesowo republikański kandydat wykorzysta nieudany zamach w swoich wystąpieniach publicznych. Albo obojętność, tak jak zobojętniał niezdecydowanym wyborcom zainicjowany przez Trumpa w 2021 roku szturm na Kapitol, w wyniku którego zginęło pięć osób, w tym jeden policjant, a 174 policjantów zostało rannych.

Zwłaszcza że zamachowiec nie był zadeklarowanym demokratą, którego motywacje obóz byłego prezydenta mógłby użyć do ataków na politycznych rywali. Próbę zamordowania Trumpa podjął 20-letni zarejestrowany wyborca republikanów, z użyciem karabinu automatycznego typu AR-15, a więc broni, za pomocą której zamachowiec zabił w 2022 r. 19 uczniów w szkole w Uvalde w Teksasie, a inny przeprowadził atak na festiwalu muzycznym w Las Vegas w 2017 r., w wyniku którego zginęło 60 osób.

Demokraci próbowali w ostatnich latach wielokrotnie wprowadzić zakaz sprzedaży karabinów typu AR-15, ale za każdym razem ich inicjatywy były blokowane przez republikanów w Kongresie. Demokraci stosunkowo łatwo mogliby potraktować zamach na Trumpa jako kolejny dowód na zagrożenie płynące z radykalizacji środowisk prawicowych i powszechnego dostępu do rodzajów broni, których posiadanie przez obywateli nie ma żadnego uzasadnienia.

Zwłaszcza że sam Trump wielokrotnie otwarcie nawoływał swoich zwolenników do przeprowadzania aktów przemocy przeciwko jego politycznym oponentom. Jeśli zatem coś może sprawić, że próba zamordowania Trumpa przypieczętuje jego zwycięstwo w listopadowych wyborach, to jest to właśnie reakcja Partii Demokratycznej. Póki co wszystko wskazuje na to, że zmierzamy w tym kierunku.

Co zrobią demokraci po zamachu na Trumpa Według doniesień Reutersa sztab Bidena planuje skupić się w swojej kampanii na podkreślaniu zasług urzędującego prezydenta w przeciwstawianiu się wszystkim formom politycznej przemocy. Anonimowe źródło z otoczenia Bidena jako przykład podaje „jego zdecydowanie krytyczną postawę wobec chaosu wywołanego przez studenckie protesty przeciwko polityce USA wobec inwazji Izraela w Strefie Gazy, które wybuchły na amerykańskich uczelniach w maju tego roku”.

Przywoływanie przez Bidena protestów studenckich i łączenie ich z zamachem na Trumpa to polityczna katastrofa dla demokratów. Sposób, w jaki aparat państwa reagował na wydarzenia na amerykańskich uczelniach, budził ogromne niezadowolenie zarówno zwolenników, jak i przeciwników protestów.

Dla pierwszych brutalne tłumienie studenckich wystąpień było hańbą, dla drugich reakcja władz była zdecydowanie zbyt łagodna. Sugestia, że próba zamordowania Trumpa jest częścią szerszego fenomenu, do którego należą również wydarzenia na kampusach, potwierdzi zarzuty tych, którzy oskarżali Bidena o przyzwalanie na anarchię i spotka się ze skrajnym oburzeniem krytyków uległej polityki wobec prowadzącego ludobójczą kampanię Izraela.

z jeszcze istotniejszego powodu. W dniach poprzedzających atak na kandydata Republikanów wszystko wskazywało na to, że jego rywalem w listopadowych wyborach nie będzie jednak . Codziennie pojawiały się głosy demokratycznych przedstawicieli w Kongresie nawołujące urzędującego prezydenta do wycofania się z wyścigu wyborczego.

Media donosiły, że do Bidena wybiera się delegacja najważniejszych polityków jego partii, którzy poinformują go, że jego czas się skończył. Wpłaty na jego kampanię zaczęły drastycznie spadać, a sondaż przeprowadzony na zlecenie telewizji NBC News pokazał, że zaledwie 33 proc. wyborców demokratycznych jest zadowolonych z tego, że to urzędujący prezydent będzie kandydatem ich partii. Zamiast pytania, „czy Biden wycofa się z wyborów”, konsensus przechylił się w stronę analiz o tym „kiedy Biden się wycofa”.

, to zastąpienie Bidena na kartach wyborczych jest niezbędne. Urzędujący prezydent osiąga na poziomie okręgów i stanów wyniki sondażowe o parę-paręnaście punktów procentowych niższe niż startujący w nich kandydaci jego partii. Ogłoszenie decyzji Bidena o rezygnacji z udziału wyborach byłoby ogromnym medialnym wydarzeniem, które przynajmniej po części odwróciłoby uwagę publiczną od sobotniego zamachu.

Z punktu widzenia interesów partii – i interesów zarówno państwa, jak i świata, biorąc pod uwagę, jakie zagrożenia niesie ze sobą druga kadencja Trumpa – zamknięcie tematu kandydatury urzędującego prezydenta jest oczywistym krokiem. Jak jednak donoszą media, próba zamordowania Trumpa spotkała się w obozie demokratów z odwrotną reakcją.

Portal Axios opublikował artykuł, w którym cytuje nastroje wśród demokratycznych kongresmenów. Wszystkie wypowiedzi są anonimowe. Polityk określany jako „jeden z najbardziej zaciekłych krytyków Bidena” przekonuje, że obecnie on i jego koledzy są skupieni na „zapewnieniu bezpieczeństwa sobie i swoim sztabowcom”, a nie na przekonaniu Bidena do wycofania się z wyścigu.

Inny prominentny demokrata twierdzi, że panująca w partii atmosfera jest „zbyt chaotyczna”, by było w niej miejsce na wewnętrzne starcia wokół tego, kto powinien kandydować w listopadzie. Kolejny wysoko postawiony przedstawiciel demokratów w Kongresie przekonywał, że „krytyka Bidena w takim momencie byłaby w złym guście”.

Jego zdaniem „wszyscy pogodziliśmy się z nieuchronnością drugiej kadencji Trumpa”. Nie odniósł żadnych obrażeń poza skaleczeniem ucha. Niedzielę spędził na grze w golfa. i również jak najszybciej się otrząsnąć. Jeśli tego nie zrobią, to podarują Trumpowi prezydenturę w nagrodę za to, że jak nikt przyczynił się do wytworzenia społecznej atmosfery, w której zamachy na polityków stają się ponownie częścią amerykańskiej rzeczywistości.