Atak w Southport: Poruszające wyznanie pana Marcina. "Próbowałem ją przekonać, by nie zamykała oczu, że wszystko będzie w porządku"

Atak w Southport: Poruszające wyznanie pana Marcina. „Próbowałem ją przekonać, by nie zamykała oczu, że wszystko będzie w porządku”

W wyniku poniedziałkowego ataku nożownika zginęły sześcioletnia Bebe King, siedmioletnia Elsie Dot Stancombe i dziewięcioletnia Alice Dasilva Aguiar. Obrażenia odniosło także ośmioro innych dzieci, pięcioro jest w stanie krytycznym. W ciężkim stanie są także dwie osoby dorosłe.

Atak miał miejsce podczas zajęć tanecznych dla dzieci. Policja zatrzymała 17-letniego mieszkańca Banks. Jak informują służby, zdarzenie nie miało podłoża terrorystycznego. Policja z Meyserside opublikowała zdjęcia dziewczynek przekazane przez ich bliskich. Rodziny ofiar poprosiły jednocześnie o uszanowanie ich prywatności.

Jedną z osób, która jako pierwsza udzielała pomocy rannym na miejscu, był pan Marcin i jego kolega Joe. Polak w rozmowie z reporterem TVN24 Maciejem Worochem opowiedział o tym, co wydarzyło się w poniedziałek. – Dzieci bardzo szybko przebiegły po drodze. Kolega, który ze mną jechał, powiedział, że prawdopodobnie jest jakaś impreza. Przejechaliśmy może z 10 metrów i kątem oka zauważyłem, że na chodniku leży zakrwawiona kobieta oparta o samochód. Zatrzymaliśmy się. Ona zaczęła krzyczeć. Myślałem, że ktoś ją popchnał, ale zaczęła mówić, że ktoś jest w środku i zabija dzieci – opisywał pan Marcin.

W pobliżu mężczyzna spostrzegł białe auto, ubrudzone od zakrwawionych rąk. Zobaczył też kilkoro dzieci i kobietę. – W pierwszej chwili pomyślałem, że ona zrobiła coś złego i chce uciec. Zatrzymałem ją. Powiedziała, że ona chce wyjechać tylko na ulicę i zaparkować, że chce odwieźć dzieci. W międzyczasie kolega pobiegł do środka, a ja ją odprowadziłem – powiedział Polak. – Kolega wybiegł z pierwszym dzieckiem na rękach. Wtedy do mnie dotarło, że tam coś więcej jest nie tak. Położyliśmy dziewczynkę na chodniku, zacząłem uciskać jej rany, żeby nie krwawiła. Była nieprzytomna, kapała z niej krew. Miała bardzo rozciętą głowę. Potem zorientowałem się, że pod nami jest dużo krwi, zauważyłem, że ma dziurę na plecach. Zacząłem uciskać i plecy, i głowę – dodał mężczyzna w rozmowie z TVN24.

Świadkowie zaczęli przynosić na miejsce papierowe ręczniki. Atak nożownika w Southport. „Wszyscy płakali, krzyczeli” – Mówiłem jej, żeby nie zamykała oczu, że będzie ok, że zaraz będzie pomoc. Kiedy przyjechały pierwsze trzy karetki, zajęły się tymi dziećmi, które były wynoszone jako ostatnie. Z każdego dziecka kapała krew. (…) Gdy przyjechała czwarta karetka, wyskoczyłem prosto do niej, powiedziałem, że mam kogoś w bardzo ciężkim stanie – mówi.

Dziewczynka w pewnym momencie przestała oddychać. – Zaczęła się reanimacja, zleciało się kilku sanitariuszy. Dostawała zastrzyki, adrenalinę. Cały czas trzymałem jej głowę. W międzyczasie przyjechała jej mama, zaczęli zjeżdżać się rodzice. Wszyscy płakali, krzyczeli – relacjonuje pan Marcin.

„Byłem pełen nadziei, że może przeżyje” Polak dowiedział się, że dziewczynka ma 9 lat. – Wróciłem do domu, umyłem się, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Wsiadłem do samochodu, pojechałem do szpitala. Chciałem się dowiedzieć, co z nią. Powiedziano mi, że nie przekażą takiej informacji, bo nie jestem rodziną. To zrozumiałe. Zacząłem dzwonić po znajomych – mówi.

– Nie mogłem sobie wybaczyć, może mogłem zrobić coś więcej. Starałem się. (…) Byłem pełen nadziei, że może przeżyje. Rano wstałem, otworzyłem oczy. Nie chciałem zaglądać, ale zajrzałem. Przykro mi, ale zmarła – powiedział mężczyzna.

9-latka, którą ratował Polak, to Alice Dasilva Aguiar. Rodzice dziewczynki opublikowali we wtorek krótkie oświadczenie: „Uśmiechaj się i tańcz tak, jak kochasz to robić. Nasza Księżniczko, jak już ci mówiliśmy, zawsze będziesz naszą księżniczką i nikt tego nie zmieni”.