Integracja Bliskiego Wschodu w struktury Unii Europejskiej
W poniedziałek na Bramie Brandenburskiej w Berlinie wyświetlano powiększoną flagę Izraela. Obok można było ujrzeć hasło: „Bring them home now”, które stanowiło wezwanie do uwolnienia przez Hamas pozostałych zakładników. Oficjalne uroczystości odbywały się w całym mieście. Wszędzie krążyła policja, bowiem wcześniej na ulicach próbowały organizować się grupy propalestyńskie. Oto właśnie minęła rocznica masakry 7 października 2023 roku.
Po niej przyszła militarna reakcja wojsk Izrael a w Strefie Gazy, którą w zasadzie zrównano z ziemią. Następnie nastąpiło spektakularne rozprawienie się z przywódcami Hezbollahu w Libanie . Interwencja militarna w sąsiednim kraju rozwija się. Jednocześnie trwa bezpośrednia wymiana ciosów pomiędzy Iran em a Izraelem. Bliskowschodnia układanka jest skomplikowana. Przykuwa uwagę nie bez powodu: Izrael ma broń jądrową, zaś Iran do tego aspiruje.
System sojuszy może być jak efekt domina. Z jednej strony Izrael ma zdecydowanie wsparcie USA i części państw Europy Zachodniej. Z drugiej zaś Iran w ostatnich latach nawiązał bliskie kontakty z Rosją Putina i Chinami Xi. Mówi się nawet o neoimperialnej osi państw, które idą na walkę z ogólnie pojętym Zachodem.
Bliskowschodnia Unia Europejska
W reakcjach na rozwijający się konflikt przeglądają się państwa Unii Europejskiej i ich przeszłość. Kraje takie, jak Niemcy , chcą bezwarunkowo wspierać Izrael . Nie można tego zrozumieć, rzecz jasna, bez historii XX wieku. Wczorajszą uroczystości w Berlinie poprzedza kolejna rocznica „Nocy Kryształowej” (9-10 listopada 1938).
Współczesne Niemcy odcinają się od przeszłości III Rzeszy najmocniej jak tylko można, w szczególności od dziedzictwa antysemityzmu. We współczesnych reakcjach widać oczywisty refleks niechlubnej historii państwa niemieckiego oraz własnych rodzin. Tak się składało, że na berlińskich ulicach widać było również pojedynczych muzułmanów. Nigdy nie wiadomo, co innym w głowach siedzi, ale, najogólniej rzecz ujmując, zachowywali raczej milczący dystans do niemieckiej uroczystości. Nie włączali się. W tym czasie przez cały dzień media przypominały o tym, że masakra 7 października 2023 była największą masakrą od czasów Holokaustu – co znów tragiczne wydarzenia na Bliskim Wschodzie osadzało także w historii niemieckiej.
Inny punkt widzenia
Jednocześnie od roku napływają do nas wiadomości o cywilnych ofiarach w Strefie Gazy oraz Libanie. Jeden z francuskich znawców geopolityki, Pierre Haski, rozpoczął swój felieton radiowy od pytania: „czy ofiara ma prawo do wszystkiego?”. Następnie starał się przedstawić obraz wydarzeń, w którym pomieści się tragedia 7 października, oraz trzeźwa ocena reakcji politycznej i militarnej Izraela na to, co się stało.
Puentą pozostaje wątpliwość, skądinąd podzielana przez wielu przeciwników obecnego rządu w Izraelu, czy obecne działania militarne mogą w ogóle doprowadzić do pokoju, czy na dłuższą metę nie okażą się pyrrusowym zwycięstwem.
W rocznicę 7 października rzekomo zlikwidowany w Strefie Gazy Hamas był w stanie wystrzelić kilka rakiet w kierunku Izraela. Ranne zostały dwie kobiety. Inny francuski ekspert zwrócił uwagę, że w ogóle powinno nas zacząć interesować coś innego, a nie mniej ważnego, czyli przechodzenie konfliktu z fazy starcia państwa Izrael z organizacjami terrorystycznymi – do fazy otwartego starcia dwóch państw – Izraela z Iranem.
Granice pomiędzy wojną a pokojem
Na Bliskim Wschodzie są zresztą rozmazane. Ton rocznicowych komentarzy nad Sekwaną wydaje się inny niż nad Szprewą. W tle zaś trwa globalna wymiana ciosów pomiędzy internautami, którzy domagają się algorytmowo prostego, czarno-białego świata.
Jedni twierdzą, że działania Izraela to uzasadnione użycie środków obrony po masakrze 7 października 2023 roku. Inni zaś przekonują, że to zdecydowane przekroczenie granic uzasadnionej obrony, które przeszło w zbrodnie na cywilnej ludności strefy Gazy, teraz Libanu. Polaryzacja ocen w dobie mediów społecznościowych stała się chlebem powszednim i zastąpiła refleksję nad zjawiskami bardziej skomplikowanymi.
Z perspektywy Unii Europejskiej w tej chwili jedno jest pewne: w krajach Starego Kontynentu konflikt bliskowschodni rezonuje – chociaż w każdym na swój sposób. Nie tylko z powodu udziału w opinii publicznej emigrantów, którzy wnoszą do Europy własną interpretację wydarzeń.
Ważna jest także, jak pokazują Niemcy, niedawna historia danej kraju – historia, poprzez której filtr ogląda się na ekranach doniesienia z różnych części świata. Globalizacja globalizacją, ale to właśnie ów partykularny, kulturowy filtr przekłada się na decyzje podejmowane przez polityków.
Obecnie do odległej przeszłości dwóch totalitaryzmów dokłada się także pamięć o zamachach terrorystycznych w Paryżu, Berlinie i innych miejscach z ostatnich dekad. W państwach europejskich jak w lustrze odbijają się i rezonują konflikty z całego świata. Nic nie wskazuje, aby sytuacja miała się zmienić.
Jeden z ostatnich liderów Hamasu podsumował ostatni rok dla Reutersa następującymi słowami: „Przechodzimy przez etapy, na których tracimy męczenników i część naszych zdolności wojskowych, ale potem palestyński duch odradza się jak feniks, dzięki Bogu”. Aktualna wojna na Bliskim Wschodzie jest daleka od zakończenia. Podobnie jak jej europejskie echa.