Niejeden Polak zaniepokojony trendem, który szaleje w kraju. Czy jest on winny kryzysowi demograficznemu?

Niejeden Polak zaniepokojony trendem, który szaleje w kraju. Czy jest on winny kryzysowi demograficznemu?

Zmień miejscowość, czy też specjalnie przygotowane kąciki tylko dla dzieci nie budzą tyle emocji, co powstające coraz częściej wydarzenia i miejsca tylko dla dorosłych. Korzystający z takich miejsc mężczyzna podkreśla: – To, że je wybieram nie oznacza, że nie lubię dzieci. Ekspertka wyjaśnia, czy strefy „child free” będą miały znaczenie dla pogłębienia się kryzysu demograficznego.

Kiedy ma możliwość wyboru – wakacje w hotelu tylko dla dorosłych, czy w zwykłym, zawsze wybiera ten pierwszy. Basen bez wstępu dla dzieci w danym dniu? Super, to wtedy wybierze się popływać. – Jeśli mam wybór, to zawsze pójdę tam, gdzie dzieci nie ma. Zakładam po prostu, że wtedy bardziej odpocznę, bo jednak przy dzieciakach zawsze jest jakiś harmider – komentuje w rozmowie z Interią Piotr.

Trend „child free” w Polsce to nie nowość. Od dłuższego czasu powstają hotele i restauracje tylko dla dorosłych, a ludzie chętnie z nich korzystają. Są też miejsca, które w konkretne dni lub po pewnej godzinie zamykają się dla dzieci, a wstęp mają jedynie osoby pełnoletnie. Do połowy 2022 roku dostępna była nawet specjalna aplikacja z mapą miejsc, w których dzieci się nie spotka. Została usunięta, bo autorzy nie byli w stanie jej dalej z własnej kieszeni finansować.

Na początku października burzę w sieci wywołał Aquapark Fala w Łodzi, organizując jeden dzień w swoim obiekcie tylko dla dorosłych. Jak wyjaśniał park rozrywki w informacji przesłanej Interii, była to odpowiedź na potrzeby klientów, a „na rynku usług już od dłuższego czasu można zaobserwować trend polegający na tworzeniu miejsc przeznaczonych wyłącznie dla dorosłych.”

Z jednej strony oburzali się politycy: Paulina Matysiak (zawieszona posłanka Lewicy) pytała, czy w planach są kolejne dni „bez kogoś”, a Klaudia Domagała (Konfederacja) z sarkazmem mówiła, że tak właśnie wygląda „polityka prorodzinna”. Były też pozytywne reakcje.

Dr hab. nauk o zdrowiu Ilona Nenko, prof. UJ, naukowo zajmuje się zdrowiem reprodukcyjnym kobiet. Pracuje w Instytucie Zdrowia Publicznego na Wydziale Nauk o Zdrowiu UJ CM w Krakowie. – Każdy z nas jest inny, ma różne potrzeby. Myślę, że powstawanie takich stref „child free” jest na to odpowiedzią.”

Podaje przykład: – Ostatnio jechałam pociągiem na trasie Kraków-Warszawa, w którym był zarówno wagon dla rodzin z dziećmi, wagon z tzw. strefą ciszy, ale też wagon dla osób, które chcą rozmawiać w trakcie podróży z innymi pasażerami czy przez telefon. Zauważono, że pociągiem podróżują osoby mające różne potrzeby i różne wagony są odpowiedzią na nie.

Kiedy o dniu bez dzieci w Aquaparku Fala zrobiło się głośno pojawiały się też komentarze o tym, że mamy problem z przyrostem naturalnym. I takie miejsca czy wydarzenia „child free” nie pomagają. Dr Ilona Nenko ocenia, że nie ma to istotnego znaczenia dla pogłębienia się kryzysu demograficznego.

Dr Ilona Nenko dodaje, że jest szereg czynników zdecydowanie ważniejszych w kontekście decyzji reprodukcyjnych niż powstawanie stref dla dzieci czy też dla dorosłych. – Z badań naukowych wynika, że po pierwsze niezwykle ważna dla młodych osób jest stabilność finansowa i połączona z tym stabilność zatrudnienia. Przyszli rodzice zwracają uwagę na to, czy mają stałą pracę i stać ich na dziecko.

Ważne jest też to, jak wygląda podział obowiązków między parą, która myśli o dziecku. – Badania pokazują, że to kobiety wykonują zdecydowanie więcej tak zwanej nieodpłatnej pracy związanej z opieką nad dzieckiem i obowiązkami domowymi.

Nasza rozmówczyni wskazuje, że nie zna badań na ten temat, ale jest to ciekawe zagadnienie. – Prawdą jest natomiast to, że kobiety w żadnej innej roli społecznej nie czują się tak często oceniane jak w roli matki. Nawet postronne osoby nie wahają się zwracać nam uwagi.