Powstanie w kolorze: retrospekcja na wydarzenia z perspektywy walczących [ZDJĘCIA]
„Było niesłonecznie, mokro, nie było za bardzo ciepło. Pomyślałem sobie chyba słowami: 1 sierpnia — święto słoneczników. A na jakim skojarzeniu słoneczniki? Bo że wtedy kwitną i nawet przekwitają, bo dojrzewają… I to, że byłem wtedy bardziej naiwny i sentymentalny, nie wycwaniony, po czemu i czasy były naiwne, pierwotne, nieco beztroskie, romantyczne, podziemne, wojenne. Ten żółty kolor musiał w czymś być — światło tej niepogody z dobijaniem się słońca na tramwajach czerwonych, jak to w Warszawie” — pisał Miron Białoszewski w „Pamiętniku z powstania warszawskiego”.
Cytat ten otwiera album, który na kolejnych kartach przedstawia nie tylko 100 pokolorowanych przez studio ORKA zdjęć z powstania, ale też przytacza krótkie historie z sierpnia 1944 r. i relacje powstańców, którym udało się przeżyć.
Żadne z tych zdjęć nie zostało pokolorowane przez sztuczną inteligencję, za każdym stoi człowiek, jego wiedza, doświadczenie, spostrzegawczość, długie godziny pracy — mówiła podczas premiery albumu Joanna Jastrzębska-Woźniak, szefowa projektu z Muzeum Powstania Warszawskiego.
Gdy wyobrazimy sobie, że wówczas, poza strachem, mieszkańcy Warszawy czuli chłód, bo za lekko się ubrali, albo trochę zmokli, bo zapomnieli parasola, stają się nam bliżsi. Nie są już tylko nieruchomymi postaciami na starych zdjęciach, ale osobami takimi jak my teraz.
Dzięki albumowi „Kolor Powstania” nasza relacja z powstańcami wchodzi na nowy poziom, bo nie musimy już wyobrażać sobie, jak świat wtedy wyglądał, tylko możemy go po prostu zobaczyć w realnych barwach.
Samo kolorowanie zdjęć z wojny nie jest niczym nowym. Od lat zajmuje się tym m.in. Mikołaj Kaczmarek , który na swoim popularnym profilu „Kolor historii” zamieszcza codziennie różne zdjęcia z lat 40. Już niemal 20 lat temu na wystawie Muzeum Powstania Warszawskiego „Kolor wolności. Warszawa 1944” zaprezentowano pokolorowane fotografie Eugeniusza Lokajskiego „Broka”, Joachima Joachimczyka „Joachima” i Andrzeja Bargiełowskiego „Stańczyka”. Ale całego albumu, takiego jak ten wydany na 80. rocznicę powstania jeszcze nie było.
„Powstańczy fotoreporterzy nie mogli posługiwać się kolorem — nie pozwalały im na to ani ówczesna technika, ani możliwości sprzętowe. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych fotografów powstania, Sylwester Braun »Kris« , po latach opisywał w wywiadach efekty barwne, jakie towarzyszyły wybuchowi pocisku uderzającego w gmach Towarzystwa Ubezpieczeniowego »Prudential«. Fotoreporter zrobił tzw. ikoniczne zdjęcie, ale o lazurowym niebie i przecinającej je żółtej smudze musiał opowiedzieć słowami. Pokolorowane fotografie nie wymagają dopowiadania” — pisze we wstępie do albumu dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.
Kolorowanie zdjęć może budzić kontrowersje, ale przybliża nas też do wydarzeń z przeszłości. Taki przynajmniej był rezultat badań przeprowadzonych przez Muzeum Powstania Warszawskiego.
Dlaczego w ogóle kolorujemy zdjęcia? Po pierwsze dlatego, że jesteśmy ciekawi. Chcemy wiedzieć, jak tamten świat naprawdę wyglądał. Zobaczyć z bliska, popatrzeć powstańcom w oczy. Po drugie dlatego, że z badań, które robiliśmy, wynika, że młodzi ludzie, nawet ci, którzy interesują się historią, widząc w internecie stare zdjęcia, przerzucają je. Jest jakiś mechanizm psychologiczny, szczególnie u młodego odbiorcy, który pozwala wierzyć, że stary świat był czarno-biały. A trzeci powód był taki, że chcemy, by każdy, kto będzie oglądał te zdjęcia, rozpoznał w nich siebie jako element łańcucha pokoleń. Bo ci ludzie na zdjęciach to warszawiacy tacy jak my.
Nie wiadomo, ile dokładnie zdjęć wykonano w czasie powstania warszawskiego, ale można szacować, że do Biura Informacji i Propagandy AK trafiło ok. 11 tys. fotografii. Ich autorzy nie byli profesjonalistami i w wielu sytuacjach najważniejszy nie był kadr, a po prostu upamiętnienie chwili. Z tych wszystkich zdjęć pierwszej selekcji dokonali pracownicy Muzeum, decyzję, które ostatecznie znajdą się w albumie, podjął uznany fotograf Chris Niedenthal.
Dla mnie, jako fotoreportera-praktyka, a nie teoretyka fotografii, ważna jest intuicja skłaniająca do tego, aby zatrzymać się na dłużej przy konkretnym zdjęciu. Często są to fotografie »nieoczywiste«, na pierwszy rzut oka zwyczajne, które owa intuicja odczytuje jednak jako interesujące, wymagające rozszyfrowania, pogłębionej refleksji. Takie poruszające obrazy przemawiają ponadczasowym językiem i sprawiają, że łatwo mi wyobrazić sobie, iż mógłbym wykonać podobne zdjęcie dziś, teraz różniłoby się jedynie entourage’m i ubiorem postaci — pisze Chris Niedenthal.
Fotografią tego typu jest dla mnie podwójny portret chłopaka i dziewczyny z Mickiewicza 34/36, ujętych nieco z dołu: on lekko uśmiechnięty, ona jakby zawstydzona pozowaniem. Swobodny, niewymuszony wdzięk, nieodgadnione relacji, młodość — zdają się zacierać granice między przeszłością a współczesnością” — dodaje.
Czarno-białe zdjęcia tworzą dystans i dają nam poczucie bezpieczeństwa, że wszystkie tragiczne okoliczności, które zostały na nich uwiecznione, są już przeszłością i nigdy się nie powtórzą. Album „Kolor powstania” skutecznie łamie tę barierę, a powstańcy i ich realia są nam bliższe niż kiedykolwiek.
Album „Kolor Powstania 1944. 100 zdjęć walczącej Warszawy” można kupić w sklepie Muzeum Powstania Warszawskiego. Zdjęcia będą prezentowane także w formie wystawy plenerowej na ogrodzeniu Łazienek Królewskich (od Alej Ujazdowskich) od 31 lipca do 29 września.