Piraci drogowi szydzą z nakazów sądowych. Prawnik proponuje prosty sposób na ich uniknięcie.

Piraci drogowi szydzą z nakazów sądowych. Prawnik proponuje prosty sposób na ich uniknięcie.

Sędzia uważa, że nie ma nic sensacyjnego w tym, że sprawca potrącenia na rondzie Tybetu w Warszawie był na wolności. Problem dostrzega w polskich sądach. W jego ocenie powinien je zastąpić inny organ, który w sprawie piratów drogowych działałby szybko i sprawnie. Ci naruszający prawo wiedzieli jedno: że kara będzie szybka i nieuchronna — dodaje nasz rozmówca.

Służby ustaliły sprawcę potrącenia pieszego, do którego doszło na rondzie Tybetu w Warszawie. Potwierdziły się ustalenia, że zatrzymany to Tomasz U., który przed czterema laty pod wpływem narkotyków spowodował tragiczny wypadek na wiadukcie mostu Grota-Roweckiego. Mężczyzna w lesie pod Pruszkowem porzucił samochód, wyrzucił kluczyki i chciał uciec z kraju — przekazała prokuratura.

Śledczy nie sformułowali jeszcze zarzutów dla kierowcy. Potrzebna będzie opinia biegłego na temat obrażeń potrąconego 49-latka. Jego stan jest bardzo poważny. Wiadomo już, że Tomasz U. w momencie zdarzenia miał zakaz prowadzenia pojazdów, nałożony w lipcu br. przez sąd w Piasecznie.

W związku z tym sprawca wypadku nie powinien wsiadać za kółko do 2027 r.

  1. Państwo bezradne wobec piratów drogowych?

  2. „Pozostają poniekąd bezkarni” — Powiem brutalnie. Jeśli oczekujemy od wymiaru sprawiedliwości, czy sądów tego, że on lub one powstrzymają osoby, które straciły prawo jazdy i znów usiadły za kółko i spowodowały wypadek, to takich gwarancji nie ma nigdzie na świecie, żaden system tego nie gwarantuje — mówi sędzia Grzegorz Gała, karnista z łódzkiego Sądu Okręgowego, członek zarządu Stowarzyszenia Sędziów Themis.

Co do tego mężczyzny, który potrącił pieszego, a wcześniej spowodował wypadek kierując miejskim autobusem, to nie ma nic sensacyjnego w tym, że on przebywa na wolności.

Owszem, ja wiem, że sąd skazał go na siedem lat więzienia, jednak był to wyrok nieprawomocny, a przestępstwo zakwalifikowano jako nieumyślne — podkreśla.

— To oznacza, że nie można było w nieskończoność trzymać tego mężczyzny w tymczasowym areszcie oraz że nie można było go umieścić w zakładzie karnym, bo w świetle prawa jest to osoba niewinna, dopóki jego wyrok się nie uprawomocni — wyjaśnia sędzia Gała. Niestety, przy terminach w polskich sądach, gdzie na rozpoznanie sprawy przez sąd odwoławczy czeka się co najmniej pół roku, a nawet dłużej, tacy ludzie, skazani za wypadki drogowe, pozostają do czasu wydania prawomocnego wyroku, poniekąd bezkarni — zaznacza.

  1. Czy to oznacza, że państwo jest bezradne wobec piratów drogowych, którym odebrano prawo jazdy, a którzy mimo to wsiadają za kierownicę?

  2. „Zero tolerancji. Prawo ma działać, a nie być w tle” Co więc można zrobić?

Istnieje długotrwały sposób na ograniczenie przestępstw drogowych poprzez surowe i szybkie karanie nawet za błahe wykroczenia drogowe. Nieuchronność kary to podstawa. To jednak wymagałoby odbarczenia sądów sprawami o wykroczenia i przekazanie ich innemu organowi, który działałby szybko i sprawnie — podkreśla sędzia Gała.

Wystarczyłoby zrobić w każdym mieście jeden komisariat policji poświęcony wyłącznie przestępstwom drogowym i jeden wydział w prokuraturze i sądzie, tylko temu poświęcony, zajmujący się trybami przyspieszonymi, jeśli chodzi o kary dla przestępców drogowych — mówi sędzia Gała.

— I to by mogło problem rozwiązać, bo kary byłyby orzekane natychmiastowo i byłyby nieuchronne. Prawo ma działać, a nie być w tle. Bo właśnie ten brak nieuchronności kary, to, że wszystko dziś się jakoś rozmywa w procedurach sprawia, że ci przestępcy drogowi czują się bezkarnie — wskazuje.

— Byłby to system „zero tolerancji”, na wzór tego, co kiedyś wprowadził w Nowym Jorku burmistrz Rudi Giuliani. To znacznie ograniczyło przestępczość, bo ci naruszający prawo wiedzieli jedno: że kara będzie szybka i nieuchronna. Powtórzę, jedyną metodą na powstrzymanie piratów drogowych jest nieuchronność kar. I, oczywiście, nieustanna edukacja — podsumowuje nasz rozmówca.