"Chodzący trup". G7 boryka się z problemami. Jeden kraj będzie dyktować warunki podczas szczytu - analiza sytuacji

„Chodzący trup”. G7 boryka się z problemami. Jeden kraj będzie dyktować warunki podczas szczytu – analiza sytuacji

W obliczu trwającej już trzeci rok wojny w Ukrainie, skrajnie prawicowych partii dochodzących do władzy w Europie i płonącego Bliskiego Wschodu demokratyczny świat pilnie potrzebuje silnego przywództwa ze strony G7. Ale o tym można sobie tylko pomarzyć. Szczyt G7 w nadmorskim kurorcie Borgo Egnazia w południowych Włoszech to spotkanie przywódców, którzy są najsłabsi od lat. Większość uczestników jest rozproszona przez wybory lub wewnętrzne kryzysy, rozczarowana latami rządów lub desperacko próbuje trzymać się władzy.

Francuski prezydent Emmanuel Macron i brytyjski premier Rishi Sunak muszą mierzyć się z przyspieszonymi kampaniami wyborczymi, które zwołali w ostatniej chwili, aby odwrócić swojego pecha. Europejska prawica triumfuje. UE powinna szykować się na trzy duże zmiany. Niemiecki kanclerz Olaf Scholz został upokorzony przez skrajnie prawicowych nacjonalistów w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbyły się w miniony weekend, i wkrotce sam może zostać obalony. Justin Trudeau, od dziewięciu lat premier Kanady, otwarcie mówił o odejściu ze swojej „szalonej” pracy. Japoński premier Fumio Kishida cieszy się rekordowo niskimi notowaniami, a wybory odbędą się jeszcze w tym roku. No i jest jeszcze Joe Biden.

  1. „Chodzący trup” – we wtorek syn 81-letniego prezydenta USA, Hunter, został uznany za winnego nielegalnego nabycia i posiadania broni. Decyzja pojawiła się zaledwie dwa tygodnie przed pierwszą ważną debatą jego ojca z Donaldem Trumpem w ramach kampanii prezydenckiej. A demokracji coraz bardziej grozi porażka.
  2. Wszyscy przywódcy na szczycie G7, z wyjątkiem Meloni, są dosyć słabi – mówi Ivo Daalder, który pełnił funkcję ambasadora USA przy NATO za czasów byłego prezydenta Baracka Obamy. Trudeau prawdopodobnie nie wygra następnych wyborów. Biden ma przed sobą trudny wyścig wyborczy. Scholz jest osłabiony. Macron jest osłabiony. Sunak jest „chodzącym trupem”, a Kishida również ma powazne problemy – dodaje ekspert.

Z drugiej strony włoska premier Giorgia Meloni odnosi sukces za sukcesem. Dwa lata po dojściu do władzy liderka skrajnie prawicowej partii Bracia Włoch z robotniczej dzielnicy Rzymu zwiększyła popularność swojego ugrupowania w niedzielnych wyborach europejskich. Teraz ma szansę odegrać kluczową rolę w kształtowaniu przyszłego kierunku polityki UE w Brukseli. Meloni nie stoi jednak na czele supermocarstwa. Na arenie międzynarodowej Włochy – dziewiąta co do wielkości gospodarka świata – mają ograniczone możliwości.

Agenda, która Meloni wyznaczyła na szczycie, dotyczy strategicznych interesów Włoch – w tym Afryki, migracji i Morza Śródziemnego

W tle wybory w USA. Urzędnicy w Europie i Stanach Zjednoczonych, pod włoskim przewodnictwem, od miesięcy próbowali zniwelować różnice, aby ogłosić plan G7 dotyczący wykorzystania rosyjskich aktywów zamrożonych w zachodnich bankach i udzielić ogromnej pożyczki Ukrainie. Informacja o porozumieniu pojawiła się dosłownie w ostatniej chwili przed szczytem – poinformowała agencja prasowa AFP, powołując się na francuskie źródła. Ukraina, która wciąż walczy o odparcie inwazji Rosji, pilnie potrzebuje pieniędzy.

Na tym problemy w sprawie Kijowa się nie kończą. Niewielu europejskich urzędników sądzi, że jeśli Trump wygra, to okarze się wiarygodnym sojusznikiem w wojnie Ukrainy z Rosją. I niezależnie od wyniku zbliżająca się do punktu kulminacyjnego kampania prezydencka nie będzie sprzyjać zawieraniu wielostronnych umów z USA.

  1. Wszyscy uczestnicy szczytu mają powody, by zajmować się wewnętrznymi sprawami. Zwłaszcza Emmanuel Macron. Nawet jego partyjni koledzy nie chcą twarzy prezydenta na plakatach swoich kampanii. Nie chcą nawet słyszeć jego głosu w radiu, obawiając się, że jest on teraz tak toksyczny, że doprowadzi do ich wyborczej katastrofy.
  2. Pokerowa zagrywka Emmanuela Macrona. Wierzy w swój plan, ale igra z ogniem i może przegrać wszystko. „Chce sprowadzić Marine Le Pen na ziemię”.

Z kolei Justin Trudeau aspirował kiedyś do bycia „dziekanem” G7. Pomimo wstrząsów na całym świecie biuro premiera nadal uważa, że G7 funkcjonuje „niezwykle skutecznie”. Nie sądzę, by zespół był na skraju rozpadu — stwierdził jeden z wysokich rangą kanadyjskich urzędników. Ale w związku z kolejnymi wyborami w Kanadzie na horyzoncie Trudeau też może mieć problemy.